A ja napiszę tylko tyle, że rewolucja się dokonała, film jak dla mnie wyznaczy nowe drogi w kinie, WŁAŚNIE dlatego, że jest taki hollywoodzki i komercyjny. Kino to nie tylko sztuka, to przede wszystkim pieniądze, ludzie robią filmy by je zarobić, a nie by uszczęśliwić ludzkość. Avatar jest gigantycznym sukcesem komercyjnym i to bardzo dobrze, bo zachęci innych twórców (Jackosn, Del Toro zgodnie z ich zapowiedziami) do robienia filmów w tej technologii. Filmów spektakularnych, nowatorskich, efekciarskich. Oczywiście można zrobić nowy Fight Club w 3D, osobiście jestem za, tylko że nie o 3D w takich filmach chodzi. Ale jeśli coraz więcej twórców zdecyduje się na taką technologię, jeśli sprzęt i komputery nie będą stanowiły przeszkody, to będą powstawać coraz lepsze fabularnie filmy, a my będziemy mieli na co chodzić do kina. I może te straszne plastikowe okulary Dolby'ego przestaną drapać nos i uszy
Co do samego filmu zaś to właśnie dlatego, że 3d pozwalało przenieść się w świat niemal w pełni, dlatego że animacja komputerowa i ruchy postaci były tak wierne rzeczywistości, czułem się jak dzieciak przeniesiony w fantastyczny świat i to dlatego film jest taki genialny. Zarzuty, że jest hollywoodzki są truizmem. Jest hollywoodzki pełną gębą. Fabuła jest na tyle prosta, żeby zmieścić tam kilka wzruszeń, kilka momentów smutnych, kilka wzniosłych - w zasadzie sprowadzona została do niezbędnego minimum. Ja się w każdym razie nie znudziłem i naprawdę z każdą chwilą rozkoszowałem się światem i tym, co widzę. Każdym detalem, głębią obrazu. Wybieram się na film drugi raz (do iMaxa - to nieco inna wersja, zgadza się?), by jeszcze raz to przeżyć. Wszystkim ten film polecam, technologicznie to najlepszy film, jaki do tej pory powstał.
Ważną rzeczą jest, że film nie jest przesycony tanimi efektami 3D w postaci wbijających się w widownię długich ostrych obiektów czy innych większych rzeczy w co drugiej scenie. To stąd wzięła się opinia, że w Avatarze 3d jest tylko w kilku scenach w filmie. Bzdura.
Mała uwaga: wiem, że Avatar nie jest tak w zupełności innowacyjny, ale jeśli ktoś ma iść na 3 godziny arcynudnego Benjamina Buttona po to, żeby zobaczyć wcześniej użytą technologię sterowania komputerowej twarzy mimiką aktora, to lepiej oszczędzić sobie czasu i wszystko to, co obecnie najlepsze (wizualnie) zobaczyć w najnowszym filmie Camerona.