Witam*!
Ostatnio do głowy wpadł mi dosyć ryzykowny (?) pomysł na film, który mam nadzieję zrealizować i choć nie powinienem tego pisać: nie udało mi się ich zrealizować. Są "zawieszone".
Przechodząc do sedna tego tematu, scenariusz (lub bardziej optymistycznie FILM) z założenia ma być komedią skierowaną do młodzieży w ogólnym rozrachunku przestrzegającą przed paleniem trawki.
Tytuł: "Trawka" czy "traFka" - wersja robocza, oczywiście.
Humor: - "młodzieżowy", jednak nie idiotyczny, czy przesiąknięty perwersją
, chociaż wszelakich podtekstów nie powinno zabraknąć. Wszystko okraszone przecudną psychodelą.
Fabuła: - również "młodzieżowa", ale nieco zakręcona. X (punk), Y (dziewczyna informatyk (oksymoron ;P)) i Z chodzą do jednej szkoły. Pewnego dnia, przed zakończeniem roku szkolnego, lub przed dłuższym weekendem, X i Z zdobywają skądś Trawkę i palą. Mają odlot. Do klasy/toalety, w której siedzieli (może nawet pokoju Rady Uczniowskiej) wchodzi F (dziewczyna, bardzo ładna, w której kocha się 99,9% męskiej populacji szkoły), nagle, jakoś, niewiadomo jak dziewczyna umiera
, więc spanikowani chłopcy starają się pozbyć ciała. I nagle, zupełnie niespodziewanie pojawia się Y! Wciągnięta w intrygę (niech już ten X będzie miał wcześniej jakieś problemy z prawem) pomaga pozbyć się ciała F. Wynoszą zwłoki w dywanie. Z ucieka, zwłoki zostają na karku X i Y, wrzucają je do jeziora (oczywiście po wielu próbach). Chwilowe rozluźnienie napięcia, następnego dnia okazuje się, ze zwłoki wypłynęły (Y mieszka nad jeziorem). I tu zaczynają się komplikacje, wśród odlotów i wyrzutów sumienia, X i Y (z małą pomocą Z) starają pozbyć się zwłok. W końcu zakopują je poćwiartowane na działce. Poszukując alibi trafiają na imprezę wcześniej zorganizowaną przez F (której nikt nie szuka, gdyż sama została w domu na ostatnie tygodnie szkoły, jakoś się to wytłumaczy). Domek leży w górach, w sąsiedztwie „pustelni” bardzo rozrywkowego księdza, lubiącego produkować wszelakiego rodzaju trunki. X’a dręczą wyrzuty sumienia, często widzi F. Zabawa trwa w najlepsze, „młodzież” w upojeniu alkoholowo-fajkowym coraz lepiej się bawi. Rano okazuje się, że w domku zostali tylko X i Y, okazuje się, że „wzięli ślub” zeszłego wieczora (który oczywiście jest nieważny, gdyż „ksiądz” był innego wyznania niż X i Y, poza tym również nie był trzeźwy). Przerażeni starają się jak najszybciej wrócić do domów, zapomnieć o wszystkim. I tu: Łup. Kolejny trup (Z), więc go również starają się pozbyć. Wrzucają do studni. Uciekają. Spotykają się potem w mieście, Y chce zgłosić wszystko na policję. X się nie zgadza. W końcu dzwonią, jednak przed tym Y żąda 1 skręta – „Musi być odważna”. Palą i zasypiają na słońcu.
X i Z budzą się w pomieszczeniu, w którym palili na początku „filmu”. Przerażony X widzi „trupa” Z, następnie wchodzi F. Pojawia się również Y. Wszystko okazuje się jednym, gigantycznym odlotem całej grupki.
Zakończenie: Jakieś (de)motywujące zdanie na temat palenia.
Tak prezentują się wydarzenia, jak zapatrujecie się na ten pomysł?
*Jako, że to mój pierwszy pomysł/post/wypowiedź na forum wypadałoby się przywitać, więc to robię. Witam wszystkich