Zgodzę się z Toba, LGF - opisy to moją pięta achillesowa. Wystarczy przypomnieć, skądinąd słynne "latające radio" z mojego poprzedniego scenariusza. "Casino Poker" przeglądałem i poprawiałem kilka razy przed załączeniem go tutaj, ale jak widać nie wszystko udało mi się wyłapać. Ewidentnie nadużywam potocyzmu...
Co do bohaterów i do pointy, gdyż to się ma bardzo blisko do siebie. Chciałem pokazać, że taki problem jak hazard, istnieje już za młodu. Druga ważna prawda życiowa to to, iż rodzina jest najważniejszą wartością w życiu, co ma symbolizować scena ze Zjawą i "rozchodzącymi się drogami". Wiesław wybiera rodzinę, skręcająć w inną stronę niż wskazuje strzałka.
Nielogiczność. Pierwsza wersja scenariusz była zgoła inna. Napisałem historię "od początku do końca", tak że najpierw oglądaliśmy życie Zbigniewa ze swoim bratem, później jego zaginięcie i w efekcie poszukiwania. Następnie Zbigniew w sidłach hazardu i w efekcie przegrana siebie w pokera i śmierć. Na koniec wszedł na scenę Wiesław i uratował Marcina. Jednakże, ekspozycja była strasznie nudna i mnóstwo było niepotrzebnych scen wziąłem się za edycję tego tekstu. I tak pousuwałem kilka scen, a te co zostawiłem wplotłem w życie Zbigniewa w sidłach nałogu, tak że widz tak naprawdę nie wie co jest prawdą, co się dzieje teraz, a co nie, ale jednocześnie starałem się, aby ułożyło się to w logiczną całość i wytłumaczało takie, a nie inne zachowanie Zbigniewa. Jakby to ułożyć chronologicznie, wyszłaby pełnowartościowa opowieść z wstępem, rozwinięciem i zakończeniem.
A co do postaci Wiesława... Tutaj pojechałem kompletnie. Zabrzmi to bardzo banalnie, ale takie wyjście uważałem za najlepsze. Wiesław to następne wcielenie Zbigniewa ( który umiera za grę fałszywymi pieniędzmi - dlatego John zabiera go do siebie i zabija ). Tak więc, Wiesław mająć w pamięci fatalny stan swojego brata, przypomina sobie wszystkie piękne chwile spędzone ze swoim bratem i porzuca hazard ( który był tylko odreagowaniem na zaginięcie Marcina ) i ryzykuje życiem, aby go uwolnić.
Jeszcze wracając do Johna. Na wakacjach poznałem pewnego licealistę. Był mistrzem w brydża ośrodka, w którym miałem przyjemność przebywać. On mi posłużył za stworzenie postaci Johna. Postanowiłem dorobić mu kilka cech pozwalających mu być mistrzem kart i tak powstał John. Z kasynem tak naprawdę nie mi nic wspólnego. To jest taka osoba, że jakby ktoś chciał zagrać w pokera na pieniądze - zawsze wie, że ma się udać do niego.
Imiona... Wymyślenie imiona dla Johna to był moment; chwila. Chciałem dodać mu nieco profesjonalizmu w "profesji", którą uprawia i wlałem w niego nieco amerykanizmu ( Las Vegas i te sprawy ) nadając mu imię dość pospolite w kraju frytek z keczupem.
Kiedyś w mieście, w którym mieszkam żył sobie mężczyzna o imieniu Zbigniew. Zbigniew był spokojnym mieszkańcem Pogwizdowa, zawsze skorym do pomocy, odpowiadającym dzień dobry, pomagającym staruszkom przejść przez ulicę. Do czasu gdy dowiedzieliśmy się, że Zbigniew przegrał w kasynie dom i wyprowadził się z naszego miasta... Stąd wzięło się imię głównego bohatera. A Wiesław? Chciałem coś o podobnym brzmieniu, żeby jakoś ukazało podobieństwa między nim, a Zbigniewem. Wiesław wydało mi się odpowiednie.
Mam nadzieję, że odpowiedziałem na wszystkie Twoje pytania LGF. Dzięki wielkie za ocenę scenarka.
Ps. I uwagę, żę ugrzęzłem w nielogicznościach uważam za nieprawdziwą. Cały czas wiedziałem, o co tutaj chodzi