Chciałem zrobić coś w swoim stylu
Następny film będzie z premedytacją w bardziej Allenowym stylu, ale wszystko w swoim czasie...
A "pełniejszej wykładni" w kwestii dziewczyny, jak to ująłeś Quagmire, nie chciałem. To by wszystko zepsuło. Chodzi o zaskoczenie, nagłe zderzenie codziennej rzeczywistości ze światem marzeń i idei. To gdzie oni się poznali pozostawiam indywidualnym zastanowieniom widza. Na pewno opowiedziałbym wszystko dokładniej i pełniej gdybym miał do dyspozycji większy metraż. Bardziej wprowadziłbym sytuację przenoszenia przez Marcina filmowego świata do swojego życia, co pozwoliłoby lepiej zrozumieć wymowę finału, ale niestety dyplom ma swoje ograniczenia.
Co do ostatniej sceny, to Twoje obserwacje, Obywatel, są jak najbardziej słuszne. Taki był plan. Zabrakło mi tylko czasu, a że aktorzy grali za darmo to często musiałem toczyć z nimi boje. Marcin Sitek jest niestety niezwykle krnąbrnym człowiekiem o przerośniętym ego, więc pewnych rzeczy nie dało się po prostu przewalczyć, a na zmianę aktora było już za późno. Ale i tak uważam, że koniec swoje mówi.
Profesorom się podobało. Filmy oczywiście znali, rodzina mojej profesor od montażu jest nawet w posiadaniu dworku, w którym rozgrywa się część akcji "Ślubów ułańskich"