Dudek napisał(a):
Hans Zimmer też czasami komponuje na bardzo prostych, czystych durowych akordach, czasem przeplatanych mollami. Czy to źle Grzegorzu?
Muzyka do Pearl Harbor mi się bardzo podoba, a jest prosta. Zresztą uważam, iż mniej znaczy więcej. Zbyt wiele muzyki nie chciałem bo by zrobił się teledysk albo musical.
Dudek z całym szacunkiem, ale chyba nie rozumiesz co napisałem.
Czy to źle, że muzyka w Twoim filmie jest prosta? Nie, nie zrozumiałeś o czym piszę, chodzi mi o powtarzalność klimatu tej muzyki. W czołówce się ona broni, a potem już nie. Nie można wykorzystywać jednego środka w całym filmie. To tak jakby używać tylko jednego sposobu kadrowania.
Hans Zimmer pisze czasem prostą muzykę, ale pełną treści i nie popada w banały. Muzyka w Twoim filmie właśnie taka jest. Nie jest różnorodna, kompozytor stosuje cały czas jeden środek, głownie jeden instrument, gdzie po 8smej minucie plumkania w stylu dość improwizowanym ja mam już dość jej słuchania. Ta muzyka nie ma zbyt dużo treści ( za wyjątkiem czołowki).
Zimmera muzyka jest czasem prosta, ale ma klasę i jest cholernie długo przemyślana, kompozytor w Twoim filmie tego nie potrafi. Stosuje cały czas jeden środek, do podkreślania emocji. Przy tym oklepana orkiestracja również nie dodaje różnorodności.
Mniej znaczy więcej tak - masz rację, ale najpierw musi być tego mniej. Skąd ja mogę wziąć tego mnie jak tego "mało" w ogóle nie ma?
Dudek - tutaj wychodzi doświadczenie i warsztat kompozytora. Chwała Ci, że masz oryginalną muzykę, ale dobra ona nie jest. Ani warsztatowo, ani orkiestracyjnie ani treściowo.
Prostota muzyki Pearl Harbor nie ma się nijak to muzyki z Twojego filmu. Tu kompozytor i tu - ale....prawie robi różnicę.
Jeśli nie ufasz moim szczerym intencjom, zapytaj o to Oskara (skrzypka) z mojej orkiestry. Mimo 18 lat ma już niezłe doświadczenie. Zapytaj go o muzykę. Myślę, ze potwierdzi moje słowa.
Czepiam się, bo się mam czego czepić
Wiesz co, jak napisałem muzykę do pierwszego filmu na tym forum, wydawało mi się, że zrobiłem coś niezłego. Ludziom się to podobało, a sobie myślałem, ze nieźle piszę. I wiesz co? Cholera, im wiecej piszę tym bardziej wydaje mi się, że nie umiem tego robić i mam do tego dużo większy dystans. Piszę po kilka wersji muzyki pod scenę, analizuję, porównuję. Kto pracował ze mną ten wie, że ja rzadko jestem zadowolony ze swoje muzyki. Wiesz dlaczego? Bo cholera mam świadomość co potrafi czołówka i wiem ile mi jeszcze brakuje.
Czasem po prostu warto komuś kompetentnemu przed publikacją filmu dać do posłuchania muzykę razem z filmem. Niezależne ucho czasem jest na wagę złota.
Warto też, aby kompozytor po skończeniu pisania muzyki odpoczął od niej z 2 tygodnie na restart. Nawet nie wiesz jakie są potem reakcje na to co się popełni.....