Film bardzo mi się podobał.
Nie zgadzam się z opiniami niektórych malkontentów, że gra aktorska była słaba - uważam, że była bardzo dobra. Szczególnie tego gościa co gadał z babcią przez telefon - sama treść rozmowy też bardzo fajna. Taki lajtowy akcent na początek filmu, potem coraz mroczniej. Główna aktorka moim zdaniem też zagrała dobrze, tzn. odpowiednio do roli. Brak emocji i te jej uśmiechy świetnie pasują do postaci, którą grała. Jedyny zgrzyt był przy ognisku - tam jakieś emocje z jej strony by się przydały. Uwiarygodniłoby to jej chęć zostania konkubiną diabła. Tymczasem powiedziała to tak samo bezemocjonalnie, jak odpowiadała na próby jej podrywania. Odniosłem wrażenie, że tego diabła też zagryzie i pójdzie dalej. Swoją drogą, ciekawa byłaby taka pointa
No, ale taka pointa jaką daliście też jest całkiem niezła i działająca na wyobraźnie - gratuluję!
Kolejna sprawa to montaż. Mnie się podobał. Owszem, można byłoby tu i ówdzie skrócić, ale film to nie tylko treść - to także forma. Przy takiej jakości ujęć warto je trochę poeksponować. Ponadto, gdyby skrócić np. sekwencję jazdy Hyundaiem, to straciłaby na mocy. Bardzo fajnie wyszło, gdy nagle widzimy diablicę za kierownicą, a poza nią jest pusto.
Nie zgadzam się też z zarzutami dotyczącymi dłużyzn. Dłużyzny przeszkadzają w filmach akcji (bo zamiast nich mogła tam być strzelanina, wypadek albo chociażby jakaś wiązanka przekleństw), albo komediach (gdzie z kolei ich miejsce mogłyby wypełnić jakieś gagi, albo chociaż wygłupy), ale w thrillerach, horrorach i kryminałach są (w umiarkowanych ilościach) przydatne. Na budowanie napięcia potrzeba czasu. Na domyślanie się, jak to wszystko się skończy - też.
A teraz chciałbym zwrócić uwagę na to, co mi się nie podobało.
Przede wszystkim, po co te zombiacze? Film miał klimat porządnego horroru, działającego na wyobraźnię, w którym straszne było to, czego nie widać. A w momencie, gdy się pojawili zrobił się raczej klimat jakiegoś halloweenowego balu przebierańców. Tym bardziej, że te zombiacze dość obciachowo wyglądały. Jeden wyglądał jak diabeł z "Przyjaciela Wesołego Diabła" (brakowało mu tylko pogiętego widelca), a drugi jak nieudana podróba Boba Marleya, w dodatku niedobudżetowana (zabrakło czernidła na całą twarz). Trzeci w ogóle jakiś taki niegroźny, nieśmieszny, w ogóle nijaki. No i po co one były w tym filmie? Jaki mają związek z resztą fabuły?
Druga sprawa to dźwięk - słabo było słychać co mówią.