Zgodnie z danym słowem (dnia wczorajszego w późnych godzinach wieczornych) piszę jak wyglądał egzamin na reżyserię w tym roku (z mojego punktu widzenia
:
-- ETAP 1 --
Scenariopisarstwo i analiza.
Pomijając fakt, że wszystko zaczęło się godzinę później niż planowano, na sali oprócz 98 kandydatów pojawił się Filip Bajon wraz z Panią Elizą
Wylosowana została koperta (jedna z dwóch), która zawierała kawałek 'wyciągniętego' tekstu z jakiegoś opowiadania czy też powieści. Opowiadanie było dość zabawne - mówiło o facecie pseudonimem "Czerwona Świnia", który został schwytany przez Indian. Od tego momentu mieliście dopisać 5 kolejnych scen scenariusza. Zadanie wydawało się proste. Generalnie jestem człowiekiem z poczuciem humoru (a i słyszałem opinie, że profesorzy na reżyserii też takimi ludźmi są) napisałem taką komedyjkę w klimatach "Winnetou". Niestety w tym roku panu Bajonowi najbardziej przypadły do gustu horrory (laska pisząca o kanibalach i "wyżynanych" bebechach dostałą 4) i telenowele (miłość schwytanego 'Czerwonego Świni' do córki wodza plemienia etc). Ja zostałem oceniony jak zostałem oceniony - nie wnikajmy w szczegóły
Obrona, kadr i montaż.
Jako, że drugiego dnia zacnych egzaminów nie byłem jeszcze na tyle 'światły' aby ocenić, iż egzaminatorzy przechodzą wewnętrzną traumę i nie jest im do śmiechu na tegorocznych egzaminach, postanowiłem iść jednym tokiem i wszystko ubarwiać żartem tudzież innymi środkami doprowadzającymi do stanu emocjonalnego zwanego śmiechem.
Obrona jeszcze była w porządku - komisja składała się u mnie z Andrzeja Fidyka, Bogdana Toszy i Macieja Pieprzycy (ten ostatni zresztą konsultował mi kilka scenariuszy i sam proponował różnej maści poprawki przez cały zeszły rok). Scenariusze komisji przypadły do gustu, króciutka etiuda realizowana w ramach warsztatów reżyserskich w CSF również. Bronić musiałem jednego swojego projektu na dokument, ale i tutaj Fidyk powiedział mi: "dobrze." Na koniec usłyszałem tylko debilne pytanie: "ile ma Pan lat i kiedy Pan zdał maturę". Po wyczerpującej odpowiedzi (19 lat, tegoroczny maturzysta) wszyscy trzej spuścili nos na kwintę i spojrzeli na mnie w stylu:"Boże, bezsensownie straciliśmy na niego 15 minut". Po czym ocenę dostałem taką samą jak za scenariusz
Kadr: nie mam co powtarzać, to co Maciek napisał w swoim poradniku dla żółtodziobów myślę, że jest wystarczające. Masz kamerę, jeśli nikogo sobie nie przyprowadzisz to za aktorów masz uprzejmych lub mniej uprzejmych kolegów z egzaminu, etc. Z tego co widziałem to dobre oceny dostawały i kadry słabe wg mnie, i kadry dobre (bardzo podobał mi się kadr Filipa Rudnickiego
), który był moim murowanym faworytem na dostanie się - oczywiście się nie dostał.
PoProstuMaciek napisał(a):
Przykład 2. (osoby, która się dostała na reżyserię.) Na pierwszym planie rozmazana twarz mężczyzny(trzeba dodać, że świecona była przez zielony filtr, czyli miał twarz zieloną) Z lewj strony kadru w tle lusterko a w nim odbicie kobiety(czerwony filtr) patrzącej się na mężczyznę.
Zapamiętać- używać głębi ostrości i kilku planów!
Również miałem z lustrem kadr. Kilka planów, głębia ostrości, wymowny tytuł. Nawet nie wiem w zasadzie czy ktoś mój kadr oglądał.
Montaż: Tu generalnie też nie ma wielkich rozbieżności co do poradnika Maćka. Dostajesz kupkę zdjęć z jakiś filmów (fabuły i dokumentu) i musisz z nich ułożyć własną historyjkę. W tym roku były to: Ogniem i Mieczem, Rozdroże Cafe, Imperium Słońca i jeszcze coś czego nie pamiętam
Fakt faktem - egzaminatorzy z pracowni montażowej są starej daty.
-- ETAP 2 --
Fotoreportaż
Rzecz dla każdego względnie przyjemna lub niefajna. Znów odbywa się losowanie i temat ostatecznie brzmi: "44". Trzeba mieć swój aparat analogowy, kandydaci dostają negatyw fotograficzny (jak sobie nie umieją założyć go do aparatu to mają problem) i o godzinie 10 czas start. Okres zdjęciowy wraz z dostarczeniem kliszy na uczelnie trwa przez 5 godzin. Do tego etapu z w/w 98 osób przeszło 24.
Po dostarczeniu filmu, uczelnia wywołuje zdjęcie i gdzieś po 2 godzinach na uczelnię trzeba wrócić aby z wywołanych zdjęć wybrać te najlepsze, ponumerować w ciągu i oddać w ręce pani Elizy.
Inscenizacja w OTV TVP
Losuje się temat z wielkiej koperty, bierze kartkę + długopis, idzie do kanciapy i pisze scenariusz. Po 30 minutach (bo tyle jest czasu na wymyślenie czegoś sensownego) ma się 30 minut na próby z aktorami i zarejestrowanie sceny w jednym długim ujęciu. Jeśli starcza czasu można wykonać max 2 duble. W tym roku tematem były znaki drogowe. Te które pamiętam to: "Autostrada", "Linia ciągła", "Ślisko", "Uwaga: dzieci", "Objazd", "Boczny wiatr", "Rowerzyści".
Rozmowa kwalifikacyjna
Jednym zdaniem największa masakra podczas egzaminów. Z niektórymi osobami trochę przesadzili egzaminatorzy - jedna laska usłyszała, że jest kompletną idiotką (taki przykład bo różne wyzwiska padały).
Generalnie pytania zróżnicowane: jednej osobie (która się dostała, jest przedstawicielką płci pięknej i jest w moim wieku - mimo, że maturzystów nie przyjmują) zadali pytania skąd czerpie inspiracje do scenariuszy i mogłaby o nich opowiedzieć, jaki jest jej ulubiony reżyser, co ją fascynuje. Podczas, gdy inna kandydatka, która się nie dostała i została zmiażdżona przez komisję została zapytana o "politykę czeską w latach 1935-1950". Z ciekawszych pytań pamiętam również "czy widzi pan związek między teorią względności a kubizmem" xD
No i to by było na tyle. Jak widać na uczelnie można się dostać 3 drogami. Jakimi? Przede wszystkim dużo wazeliny, robienie rzeczy pod profesorów i umiejętności a przy tym wiek powyżej 20 lat. Drugi sposób: być obcokrajowcem, który wyłoży gotówkę w zamian za miejsce na roku. Trzeci? Myślę, że po mojej wypowiedzi można domyśleć się jaki. Nie chodzi mi tu Boże broń o korupcję, tylko taki mały zabieg na "P"
Jak wspomniał Maciek - to jest polska (specjalnie przez małe P) kraj, w którym... szkoda gadać
So I think that's all.
Pozdrawiam wszystkich którzy sie nie dostali a nie załamali - jak ja
Mam nadzieję, że przyda wam się na coś ten post.