To może moderator wydzieli do osobnego wątku pt. "co to znaczy artystą być"
Mimo wszystko wydaje mi się, że krytyków nie można tutaj mieszać. Nie mogę przywołać konkretnego przykładu, teraz z pamięci. Jednakże (jak to ujęto w Marzycielu) "oni zabili teatr". Krytycy, analitycy, teoretycy praktycznie zapominają o tym, że różni ludzie preferują inne uczucia. Jedni lubią się bać, inni adrenalinę, jedni miłość... Stąd wszystkie gatunki filmowe.
Pisząc scenariusz, wiersz, opowiadanie z reguły chcemy "coś" przekazać, niezależnie czy jest to wesoła fraszka, czy epicka opowieść opiewająca rycerskość. Takie twory przez różnych ludzi zostają inaczej odebrane. Niektórzy mogą być uprzedzeni do historii o miłości inni do rymów typu wiosna-radosna. To gusta i guściki.
Uważam że tworząc coś (pod względem artystycznym) wykorzystujemy swój potencjał maksymalnie. Czy to gra aktorska, pisanie scenariusza. Wykorzystujemy najlepsze znane nam techniki, najlepsze pomysły, wzbogacamy o własne przemyślenia. Nic więc dziwnego, że po jakimś czasie, gdy jesteśmy bardziej doświadczeni i mądrejsi patrzymy na nasze wypociny nie tylko z dystansem, ale również z dużo większą przewagą. Nie jesteśmy już bowiem autorami tamtego tekstu.
Pierwszy wiersz nie musi być z góry przekreślony. Może komuś się spodoba? W końcu piszemy dla ludzi, prawda? Fakt, faktem, że raczej takich sławetnych pierwszych nie ma. A i sam Mickiewicz musiał się nieźle nakreślić, żeby wykrzesać ten swój "zielony przestwór oceanu".
Mimo wszystko ja wciąż nie uważam, że scenariusz
Cud1 ma nie stać się podstawą b. dobrego filmu. Jeżeli jest on erudytą i ma talent, to może stworzyć coś dobrego. I tak później będzie uważał to za dziecinadę.