To może ja pierwszy.
Jesteście kolejnym potwierdzeniem zasady, która mówi, że zrobić przebojowy debiut to pestka, w porównaniu ze zrobieniem dobrego, drugiego filmu.
W kampanii promocyjnej (której szczerze gratuluję, bo zrobiła swoje) posiłkujecie się sukcesem jaki odniosła "Zasada Talionu". Wszystko to, to zręczna przykrywka, bo w "4PLAY" w zasadzie nie macie niestety nic ciekawego do zaproponowania.
Jako widz, który Wasz poprzedni film obejrzał z przyjemnością, liczyłem, że stać Was na więcej. Myślałem, że w nowym filmie poprawicie elementy warsztatowe, dopracujecie scenariusz, w jakiś sposób zaszokujecie widza.
Co otrzymałem? 15 minut nieciekawej paplaniny, która poza pierwszym z dialogów głównych bohaterów a propos kina i piractwa (Tarantino może pozazdrościć:)) nie zdołała przykuć mojej uwagi. Pretensjonalna gra żeńskiej obsady nie jest ani kusząca, ani tym bardziej przekonująca. Panie są nad wyraz nieporadne, w zbliżeniach widać wręcz, że na codzień nie chodzą na wysokich szpilkach. A ich sexapil jest raczej dyskusyjny...
Raziły mnie dialogi i wszelkiego typu "cóż", "zatem" i inne niepotrzebne przerywniki, które sprawiły, że "recytowane" przez Was teksty brzmiały jak cytaty z książki.
Zdjęcia co do zasady dobre, ale operator nie wykorzystał potencjału tkwiącego w ciałach pięknych kobiet. Brakowało mi zbliżeń, wyeksponowania dekoltów, nóg, itp. Jeśli film nie przyciąga mnie scenariuszowo, niech chociaż sprawi, że mi - z przeproszeniem - stanie.
Właśnie, scenariusz. O ile punkt wyjścia mógł zainteresować, o tyle zakończenie wywołuje mdłości. Pod tym względem zdecydowanie wygrywa "Zasada Talionu", w której łopatologia nie razi tak strasznie. Oglądając film początkowo nie wiedziałem jaki jest jego metraż. W scenie, gdy dziewczyny tłumaczą się bosowi szczerze liczyłem, że to dopiero pierwszy punkt zwrotny. Gdy jednak okazało się, że to już koniec... zawiodłem się. Nie spodziewałem się, że po tak ciekawym scenariuszu jakim była "Zasada.. " zaprezentujecie coś tak - nie waham się użyć tego słowa - amatorskiego.
Na koniec warto wspomnieć o muzyce, ponieważ Grzesiek Seweryn ponownie sprawił się wyśmienicie. Naprawdę dobra robota.
Jednak nadal drzemie w Was potencjał i mam nadzieję, że kolejna produkcja, w której połączycie doświadczenia z obu filmów, sprawi, że Matwiejczyki i Bodo Koxy wreszcie pójdą w odstawkę.
PS. Mam nadzieję, że premiera była udana
Pozdrawiam