Forum Kamera!Akcja

Obecny czas: 28 Mar 2024, 10:22

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 3 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
 Temat postu: "PERSZINGI" zarys
PostWysłany: 30 Sty 2007, 09:44 
Offline
Nie wie jaka kamerę do 1500zl

Rejestracja: 30 Sty 2007, 09:22
Posty: 5
Miejscowość: J.G dolnośląskie
P E R S Z I N G I



Listopadowy ranek; chłód na dworcowych ławkach. Za oknami plucha, w sercu melancholia. Sokiści przyjdą około ósmej, do tej pory trzeba ogarnąć lamus, zjeść, co nieco i ruszyć na wyzwanie nowego dnia.
Witek narzeka na zdrowie, przeklina wszystko, jednak jako mężczyzna ma zawsze ochotę na przejście stu pięćdziesięciu kroków w kierunku kiosku ze świerszczykami za szybą. Kiedyś nad ranem baraszkował z żoną, dziś w grafik dnia wpisuje kolorowe tableau z roznegliżowanymi panienkami.
Tygodnie, miesiące i lata; zegar, kasy biletowe, pisuary ze ścianą płaczu, zakład fryzjerski, zamknięta świetlica, w której można było kiedyś obejrzeć telewizję. – Widok, jak panorama z filmu; odkrywa gmach z wolna wypełniający się ludźmi, z majaczącą na horyzoncie sylwetką Zygmunta.

- Masz jakąś pojarę? Ogień!? Zimno jak cholera, kaloryfery wyłączone..., Żarłeś już coś?

Grad pytań ustanawiający realność czasoprzestrzeni.

- Zapowiadają przyjazd „Szrenicy”. Będzie co zapalić, może i zbierzemy monetę na dobre śniadanie z napojem.
- Szlak mnie trafi!

Po czterdziestominutowym opóźnieniu; wreszcie: „Proszę odsunąć się od toru”, stukot, pisk... Frajerzy i mecenasi, spektrum potencjalnych sponsorów, wylegających z wagonów na peron czwarty. Witek ukradkiem wskakuje do jeszcze ciepłego pociągu, sprawdza czy aby ktoś czegoś nie zostawił. Zygmunt uskutecznia bajer o braku pieniędzy na operację; płacze, wzbudza litość.... Zdobyczna torba, szal, papier toaletowy zwinięty z wucetu. Tłum na peronie, schodach, w holu: współczujące kobiety, wyluzowana młodzież, hojni mężczyźni, nieświadome smrodu życia dzieci. Jednym zdaniem - Wit i Zygi, delektujący się zdobycznym Pall Mallem! - Swobodnie - starczy i na hejnał mariacki.

- Nie wiem, po co jak pajac wystajesz przed tym kioskiem, kiedy codziennie masz okazję wyrwać podczas rzeźby nie jedną kobitę. Tym bardziej, że Twoja stara, dawno już cię olała. Nie ma powrotu! - Umyłbyś się, czy to normalne, że ja stary, mniej cuchnę niż ty?
- Możliwe..., Harnaś skopie ci dupę, za Justynę!
- Mam gdzieś tego kozaka, i całe jego środowisko – chodzi tylko oto żebyś nie obrzydzał frajerów.
- I oto, abyś nie czepiał się pierdół. Wbijam się do przedziału. Pełno luda, tłoczno, nie ma gdzie dupy posadzić i co – chwila, moment wszystko ucieka, ludzie są wrażliwi..., na mundurowych też to działa. Podchodzą do ciebie, pachniesz: łapią za rękę, żądają wyjaśnień, dokumentów; cuchniesz: z miejsca odpuszczają, jeszcze można ich podkręcić tym, że ma się HIV-a. Trochę postraszyć i już masz...
-Siedemnaście złotych. Nieźle nie?
- Spokój i Swoboda! Nie jakaś tam prycz w schronisku z podwyższonym rygorem.

Przed oczyma jak fatamorgana, zaryglowane drzwi jadłodajni o wyszukanej nazwie „Dworcowa”. To już się nie wróci; minęła epoka kanapek z mortadelą, parującej golonki i kaszy jaglanej w sosie pomidorowym. W bufecie można było zamówić: Basztowe, Rycerskie; zupełnie inaczej toczyło się życie, odmiennie przystrajano stoliki. A dziś, trudno oswoić się z nowością. Lepiej jest być bezdomnym, przyjąć potępienie w oczach tych, co bez problemów, zawsze i wszędzie dają rady.

- Już na chodniku.

-Zobacz jak obcinają nas te panienki!
- Drażni je to, że się śmiejemy. Spojrzysz takiej w oczy, a ona nie zrozumie z tego nic.
- Drażni je, nasz widok. - Myślą młode siksy: Żule! Borsuki bez ambicji i wykształcenia!
- Ale nie połapią, dlaczego olewamy je z ekstrawagancją. Wyobraź sobie – Ot tak się przebraliśmy. Ukradkiem, aby nikt z sąsiadów nas nie zobaczył, opuściliśmy domy, w których sobie spokojnie mieszkamy. Ty jesteś emerytem, który na tyrał się w swoim życiu do woli, a ja twoim synem o naturze szaleńca i ciągle przychodzi nam coś do głowy. Mamy papiery, wykształcenie, takie tam pierdoły, a za żuli przebraliśmy się z fanaberii.
- Taki teatr?
- Przedstawienie, plan zdjęciowy, jak sobie tam nazwiesz.
- I co?
- No i ludziska, jak te panienki patrzą, jak cielęta na coś, czego nie rozumieją.
- Płaszcz w miejsce marynarki, rozczłapane kozaki, ufajdane spodnie i sąsiadka ta od kwiatów, z zapytaniem - dlaczego się przebraliśmy?
- Mamy przewagę i jeszcze jest przy nas niewidzialna dla większości t a j e m n i c a, rejestrująca całe nasze życie.
- I ona działa niepochopnie.
- A po co ma się spieszyć! Wystawać, jak Justyna na przystankach?
- Rzeczywiście! Po Co?

Róg Złotniczej, Drzymały i Wincentego Pola, jeden z ostatnich sklepów, w którym zatrzymał się czas. Szyld z transcendentną nazwą, wypisany farbą z lat sześćdziesiątych. W środku, za ladą Pani Zosia z ochrypłym wokalem. Otwierają się, co chwila drzwi; dzieciak wbiega z ulicy po słodycze, młodzież w granatowych mundurkach kosztuje, cytronetę, a zapuszczone Polki kupują kości na zupę...

- Osiem bułek, maślankę i Paprykarz Szczeciński na ząb!
- Jedenaście złotych i dwadzieścia groszy.
- I Pani da te papierosy za cztery trzydzieści.

Teraz torami na wpół eksploatowanymi, w kierunku hybrydy. Pod wiaduktem, z którego pod lokomotywy rzucali się samobójcy. Dziś z tego pamiętającego jeszcze faszystów mostu, nie ma się pod co rzucać, chyba że pod drezynę.


- Masz tabletkę od bólu głowy?
- Straszna bida na murawce. Antek Mańkę po dupie głaszce...
- Jak by się rozpogodziło po południu...
- Szedł pies i śmierdział.
- Polecielibyśmy na Świerczeskiego.
- Dusza miałby pyszne światło w obiektywie. Daj szluga!
Opowiem ci historię o turystach zjeżdżających do Krakowa.
- Kraków i Piwnica pod Baranami?
- Nie! Legenda o Trabancie i Anglikach zasłyszana od Harnasia.
- Dlaczego o Trabancie, a nie o Syrence?
- Też zastanawiałem się dlaczego, być może ze względu na Warszawę.
- Zachodnią, Centralną czy Lwowską?
- Tę, przez którą pomyka kolejka WKD.
- Mam tylko, pojary!
- O.K


Pod górkę przez plac w pobliżu dawnego kościoła „SS”, ulicami Pierwszego Maja i Okrzei. W prawo obok zlikwidowanego baru: „Karzełek”, do bramy stanowiącej wejście w podwórze.
Bez szklanki, stołu, aluminiowych sztućców, krzeseł i zasad savoir vivru; obiado-śniadanie!

- Paprykarz jest! Bułki są...
- Maślanka?
- Jest!

Tajemnica rejestruje zarys wyimaginowanych obrazów. Jej sklecona z drewna kamera nie wychwytuje dźwięku i dialogów. Mimo to, wszystko dzieje się wedle ustalonych prawideł. W lewym górnym narożniku pojawia się brama, w niej oświetlone sylwetki przechodniów.
Kadrowanie nastroju ceglastych kamienic. Ujęcia i najazdy; twarze bohaterów, elementy ich garderoby.

- Oregano srano!
- I popijamy maślaneczką!
- Win tur
- Orbis, Inturist i Gromada razem wzięte.
- Chowają się!
- Angole jak paprykarz w puszce, ładują się do Trabanta. A w szybach średniowieczna oraz renesansowa architektura Krakowa. Kierowca robi co może, lawiruje wokół Plantów, daje w dupę honekerowi, gdy pociskają ulicą Długą.
- Się Żyje!
- Ta! Angole wyją z radości. Przewodnik, kolejno pokazuje im najgorsze slumsy, obwozi po całej Nowej Hucie. Zawozi na posiłek do baru mlecznego, gdzie ziomale częstują ich Cudzesami. A nocleg mają w robotniczym hotelu zaaranżowanym na komunę: PCV, górnospłuki, prycz, stolik, pokoje wymalowane..., lamperia. Wycieczki ponoć są po całej Polsce.
- Łza się w oku kręci.
- Goście myją się w zimnej wodzie, szarym mydłem. Płacą za to grubą kasę.

Wszystko jak taśma. Jedna sekunda przeskakuje w drugą, podwórze urasta do rangi mikroświatu. Spojrzenie w dowolnie wybranym kierunku ustanawia rytm i dysonanse. Hejnał Mariacki z butelką w roli głównej, lustracja kubłów na śmieci, sztuczna szczęka Zygmunta oraz krzątająca się w oknie kobieta, właścicielka lumpeksu; tak właśnie dowolne miejsca i rzeczy mogą zmieszać się z sobą w jeden wielowątkowy komunikat, w jedną samoreprodukujacą się symulakrę.
T a j e m n i c a ! Uporać się z tym labiryntem opisów i znaczeń, spostrzeżeń i myśli, ugrać w logiczną całość, nieokiełznany strumień świadomości. Wyjść z samego siebie, by obiektywnie poznać własną tożsamość. Jestem aktorem, czy nie jestem? Przebieram się; śni się to wszystko czy rejestruje? Co jest realnością, co fikcją? Czy rzeczywista prawda może być relatywna? Gołębie fruwające nad dachami, zniżające lot w mgnieniu oka siadają na dowolnie wybranych gzymsach, antenach i parapetach. Widzą nas z góry, po przekątnej z perspektywy ptasiej.
Kroki, chodniki, ulice; wszystko ma swój nastrój; historię pięciu minut świetności. Tak było z ulicami Okrzei, Matejki, Generała Karola Świerczewskiego, zastrzelonego ponownie tym razem przez system demokratyczny. Symbole wolności czy latające szczury, ludzie, czy pasożyty?

- Co tam Kraków, był i niech sobie będzie?
- Jest, bo go Ruskie wyzwolili.
- Armia Radziecka!
- Wyzwolili i przejęli pod kontrolę.
- I dlatego Iwan dziś nie wystaje na Bankowej tylko niszczeje na cmentarzu i nikt mu wieńców nie zanosi.
-Solimarność!
- Pełen plac robotników domagających się zmian na lepsze.
- Prowokacja SB – biała farba zalewa pomnik Iwana.
- Po co to wszystko: zachód, socjalizm, katiusza i perszingi?
-Zimna Wojna?
- No! Właśnie?

Anima! Jej drewniane kamery; Dziennik Telewizyjny i Wiadomości. Szklane Hotele dla Niemców, dworcowe ławki dla pariachów; kryte baseny i hospicja. Wszystko na wyciągnięcie ręki, aby nacieszyć się do woli miastem rodzinnym, nakarmić się grobami.
Anihilacja! Cały szacunek, relacje ludzkie, rozłożone na gazetach. Chryzantemy samokrzewiące..., jak w galerii; przecena z sześć czterdzieści dziewięć, w pięć z groszami. Misa 20 centymetrów, kompozycje z kwiatów sztucznych; różne rodzaje, cena od sześć dziewięćdziesiąt dziewięć, podkład pod wiązanki. Wszystko, czego trup zapragnie: ciepło, żarcie, seks... Wszystko oprócz papierosa!

- Harnaś i Justyna pewnie teraz...
- A mogliby razem narwać świerku, wywalić go na gazety i trafić co nie co, aby się polepszyło.
- Spójrz na te baby! Z wkładami plastikowymi za złoty czterdzieści dziewięć. Niby tępe, a jednak zarabiają!
- Jaki geszeft. Perszing: „Śruba”, „Fala”, „Kapliczka”, „Płomień” i „Lord”!
- Najbardziej okazały z wszystkich.
- Sześćset gram, czas palenia 120 godzin.
- Nie jakieś tam minimum minimorum, szklana „Malina” za osiemdziesiąt groszy.
- A jeszcze masz „Amfora plastikowy”.
- Czerwone, oranż, białe – złocone i patynowane.
- Niezliczone tony parafiny, przeznaczone do spalenia na wolnym powietrzu.
- Dobre ceny, jakość, wybór. Trzeba być zaradniejszym od cmentarnych biznesmenów i Harnasia.
- Moje! Moje, chodźcie do tatusia - Perszingi!

Tuż za bramą rozpościera się wymiar pamięci, podporządkowany całemu konglomeratowi rozmaitych ideologii. Miejsce kontemplacji i wyciszenia. Z dala od zgiełku, a jednak w samym centrum świata.
Marmury, katafalki, aleje, krzyże, gotyckie napisy i gwiazdy Dawida. - Sacrum z uchodzącym z ziemi butanem. - Ile w tym wszystkim znaczeń, ciężaru, emocji, rozmaitych wierzeń łagodzących stany napięcia. Anima! Obdarzanie ludzi, zwierząt, roślin, a nawet przedmiotów nieśmiertelną duszą. Motyw przejścia, chętnie wykorzystywany przez literatów. Kraina ciemności, po której wędrują cienie, czekające w kolejce do reinkarnacji lub jak chcą ateiści, składnica zwłok, wydzielona dla psychicznego masażu żywych. Prozaicznie - hipermarket, dla hien i szakali: „Anubisów”, „Hadesów”..., rosnących jak grzyby po deszczu, zakładów pogrzebowych.

- Tyle kasy wywalonej w próżność.
- A mogłyby za to powstać autostrady, szkoły, noclegownie, biznesy i miejsca pracy.
- Tu leży rodzina Leśniewskich, Tam mauzoleum Kusiaków...
- I Wszyscy wiecznie zalegają.
- Na dwadzieścia pięć lat. Zanim się ich stąd nie wysiuda.
- Smaruj chłopie, jak chcesz, aby bliscy w spokoju odpoczywali.
- Po lewej trzy amfory
- Ładuj, ja stanę na czatach.

Do czego można użyć worków po kartoflach, plecaków na swetry i kanapki. Co z duszą wtrąconą w otchłań kosztów i przychodów? I czy poprawnie jest rozwarstwiać życie na dwa czynniki?

- „Lord” i „Kapliczka” Jazda do wora!

„Zatrzymaj się człowieku! Jeszcze wczoraj byłem tam gdzie ty jesteś. Bądź gotowy, by podążyć za mną”.

- Co za perfidne epitafium. - Nie mam ochoty iść za tobą, dopóki nie wiem, dokąd się udałeś!

Gdzie podziewają się umarli?

- W Pamięci. Gdy ciała wraz z duszą się rozpadają, a tchnienie żywotne wraca do Boga. - Nie ma żadnego dualizmu, a tylko oczekiwanie. - Czekamy..., trupy w nieświadomości czekają, aż wszystko się skończy. I nikt nikogo nie wyprzedza, w nic się nie wciela. - Nie ma dualizmu!

Masz zdolność widzenia siebie jako szkieletu? Ogołocenia swego ciała z mięsa i krwi w taki sposób, że pozostają tylko kości. Potrafisz to wszystko nazwać i policzyć?

- „Lord” i inne Perszingi do tatusiowego wora.

Praca ciężka i stresująca. Podobnie, jak lustrowanie wagonów w poszukiwaniu fantów, daje satysfakcję. Dwa wory pełne zniczy. Garby na plecach Zygiego i Witolda. Ciężar i ulice, pot, znój, bezdomność i zawsze ten sam wróg.

- Zafajdani Sokiści! Wyłapują ludzi jak gestapo. Ale za nic nie napiszą, że pod estakadą nie można przechodzić.
- W tym cała przebiegłość, dobrze jest ściągać od ludzi po pięćdziesiąt złotych.
- Jakby Polacy zarabiali kokosy.
- No! A tabliczki ostrzegającej nie było, nie ma i nie będzie.
- Gestapo!

Żywy człowiek; można nań spojrzeć, jak zgrabnie uwija się ustawiając na półkach, akcesoria cmentarne. Z jakim zapałem proponuje zakup klientom. Można przylgnąć twarzą do szyby i wczuć się w cały potencjał zjawiska, któremu na imię... Kobieta, część składowa ogniska domowego, zamknięta w rozmaitych przeszkleniach, tableuach, sklepach tekstylnych, hipermarketach czy kioskach. Jest, na co popatrzeć. I Wszędzie lampy; światło, nostalgia za normalnością. Skończyło się jedno święto, już szykujemy się do następnego. Na Placu Ratuszowym stoi ogromna choinka, oświetla przechodniów całym widmem barw, jak galaktyka. Rok w rok; rąbanie świerków. Bóg się rodzi i umiera; dekoracja wystaw..., mantra ułomności i pseudo-prawdy. W tym wszystkim toniemy!

- Zjadłbym kiełbasę!
- Pierogi, sałatkę i karpia.
- Makowca o fakturze agatu.
- Marzy mi się, że jesteśmy u rzeźnika i mamy swobodny dostęp do zawartości lodówki. Nie musimy żebrać, bierzemy swobodnie to, co się należy.
- Znaczy się krakowską, śląska i zwyczajną.
- I popalamy to wszystko Fajrantem.
- Jatka – stoisko ze zdrową żywnością!
- Zagrycha!
- Wywalić padlinożercę na stół świąteczny.- Na Zdrowie! Popijamy trucizną.

Dalej w odmęt listopadowego zmroku, prędzej aby zatrzeć ślady osobistej nędzy. Być może to już ostatni taki listopad. Nie wiadomo, jak dalej potoczą się losy. Kogo pochwyci siła instynktu, a kogo exodus?
Dom, aby doń dotrzeć, trzeba się zsunąć z okolicznego Wzgórza Partyzantów i wejść ukradkiem wejściem od ulicy Krakowskiej. Wszystko ostrożnie, by treść nie ucierpiała, by nadmiernie nie sygnalizować powrotu. Jak gdyby wcale się nie wychodziło, jak gdyby nie było się tym, kim jest? Wejść na dworzec, ostrożnie jak z nitrogliceryną; gołym, niewinnym jak niemowlę.

- Wreszcie!

Worki, pudełka, lodówka – życie ma cel, który jest elementem wielkiego celu. Nasza egzystencja nie jest czymś, co dzisiaj jest, a jutro zgaśnie i przyklepią to wszystko łopatą; nasze ciało i ducha, jak grudę ziemi.
- W domu.

Ławki – wybrać tę najlepszą przy grzejniku, czy tę najbezpieczniejszą tuż przy drzwiach. Być w pogotowiu? Sokiści przyjdą około ósmej. Do tej pory trzeba się odpowiednio ułożyć, coś przekąsić i dogrzać. Raptem kilka godzin, a potem przenieść się w inne miejsce i przyjść z powrotem, kiedy już będzie można spać do rana.

- Fajrantu chciał. Fajranta się doczekał!
-Wyciągam!

Świat z wolna opróżnia worki z lampionami. „Lordy”, „Kapliczki” w promocji, leżą wedle posłania. W ten sposób można nacieszyć się namiastką światła; spokojnie do snu przeglądnąć katalog reklam, rozebrać się, gdy jest już ciepło, pomarzyć o dostatku - czekać aż przyjdą „anioły”.

- Odpalam! Czerwone, oranż, białe – złocone i patynowane
Pociski balistyczne - Niech Żyje Roztropność, Centralne Ogrzewanie!

Poradź się drewnianej kamery czy można okraść trupa?


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: 30 Sty 2007, 17:49 
Offline
Aktorzy jedza mu z ręki
Awatar użytkownika

Rejestracja: 22 Gru 2006, 20:24
Posty: 518
Miejscowość: Gdańsk - Osie - Łódz - Wawa
Jak juz piszesz coś obszerniejszego to dołącz to jako załącznik. Tym bardziej ,że to co
zamieściłeś nie jest scenariuszem. Zarys kojarzy mi się z czymś krótszym.
A tu opowiadanie o bezdomnych z mnóstwem "złotych myśli".
Cytuj:
A dziś, trudno oswoić się z nowością. Lepiej jest być bezdomnym, przyjąć potępienie w oczach tych, co bez problemów, zawsze i wszędzie dają rady.

Lepiej być bezdomnym niż oswoić się z nowością?
Gdyby tak wszyscy mysleli do dziś byśmy żyli w jaskiniach lub na drzewach.
Ci ,którzy zawsze i wszędzie dają rady ? Roboty ?
Cytuj:
Worki, pudełka, lodówka – życie ma cel, który jest elementem wielkiego celu. Nasza egzystencja nie jest czymś, co dzisiaj jest, a jutro zgaśnie i przyklepią to wszystko łopatą; nasze ciało i ducha, jak grudę ziemi.


Naszego ducha przyklepią łopatą ? W jaki sposób ?
Z pomocą ghost busters ?

Skoro poruszasz tak zwiłe zagadnienia moze mnie oświecisz.
Czy wielki cel też jest elementem większego celu ?
I czy ta teoria sprawdza się do wszystkich celów ? Tzn .mniejszy cel jest zawsze elementem większego ?

Wiem ,że może autor/autorka ma jakies zadęcie poetyckie ,żeby napisać coś głębszego
ale pisząc takie teksty raczej wychodzi odwrotnie.Proponuję przeedytować całego posta ;
wykasować wszystko ,napisać to opowiadanie w formie scenariusza i umieścić jako załącznik.
Wzbudzisz też większe zainteresowanie czymś krótszym ,a nie długaśnym opowiadaniem.
Teksty narratora i "złote mysli" proponuję wykasować i skupić się na dialogu.
Potencjał jakis jest w stylu "1 dzien z życia żura" ale trzeba trochę popracować.
Powodzenia.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: 31 Sty 2007, 07:26 
Offline
Nie wie jaka kamerę do 1500zl

Rejestracja: 30 Sty 2007, 09:22
Posty: 5
Miejscowość: J.G dolnośląskie
Przyjmuję do wiadomości:).
Natomiast trzeba odróżnić narratora oraz postacie od mojej osoby, to do tego przebywania w bezdomności,że lepiej jest być...,
Kim lepiej jest być, to każdy z nas musi wybrać sam:).Wcielam się w sposób myslenia bohaterów,a narrator,to praktycznie symulakra rodem z postmodernizmu: sam nie wie jak zaszufladkować np. gołębie(ptaki wolności czy latajace szczury).Perszingi, to owszem opowiadanie,ale wzorce były np. z kina "Złodzieje Rowerów", a raczej może konotacje czy transpozycje. Można to nazwać złodzieje perszingów.Tekst nie przypomina scenariusza. Owszem,zawsze kiedy mi coś chodzi po głowie wychodzę od opowieści, potem można,np. po takich uwagach jak otrzymałem wyciagać wnioski i dokonywać zmian formy ku obrazowi płynnemu.Zdjęcia do tej produkcji już wykonałem,sa właśnie osią linearną, bez narratora.
Pozdrawiam -Laim:)


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 3 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 15 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group