No i przeczytałem...
Muszę się przyznać, że rycerze, zamki itp... To zupełnie nie mój klimat.
Ale postaram się coś napisać bo około 60 000 znaków, które wypluł Moore po prostu na to zasługuje.
Drobne uwagi i spostrzeżenia:
Pierwsze co mi się rzuciło w oczy (jako błąd) to opisy postaci na pierwszych stronach:
"KRÓLEWNA– dwudziestoletnia piękność, obiekt uwielbienia wszystkich poddanych. Dziewczę raczej lekkomyślne, nie znające strachu z żadnego powodu"
Nie lepiej napisać po prostu, że jest ładna. A to, że "nie zna strachu" okazuje się przecież kilka scen dalej. Myślę, że można inaczej opisać postaci, bardziej „wizualnie”.
Mały zgrzyt: Królewna wpada w rozciągniętą pomiędzy drzewami linę... skąd porywacze wiedzieli gdzie umieścić linę i że tamtędy pojedzie Królewna? Jakoś inaczej bym rozegrał to porwanie.
Pyzik mówi:
PYZIK
To przez tą twoją śmierdzącą fajkę. Zagazowujesz ją
Jak można fajką zagazować? Raczej zadymić, zaczadzić...
Król zbyt łatwo dał się namówić Ministrowi na wysłanie córki z Morganem. Królewna powinna mieć jasną i wiarygodną motywacje żeby pojechać.
Numerowanie postaci: wydaje mi się, że dwa razy pojawia się RYCERZ#2 . Raz z początku a drugi raz na 40 stronie (scena krasnoludem). Są to chyba dwie różne postaci pod tą samą nazwą??? Później sytuacja się powtarza. Wydaje mi się, że ważniejszym rycerzom, tym którzy pojawiają się częściej niż raz, można nadać jakieś nazwy. Żeby daleko nie szukać np.: Galahad, Tristan itd.
Imion nie brakuje...
Przejrzyj jeszcze dokładnie tekst, w niektórych miejscach są literówki i ort . ( np: str. 79: Nie „szustka” tylko „szóstka)
Dlaczego nie używasz kropek?
Ogólnie tekst bardzo mi się podobał. Nie mam żadnych zastrzeżeń do konstrukcji scenariusza. Wszystko fajnie i płynnie się rozwija. Świetny humor buduje atmosferę. Nic się nie dłuży. 99 stron przeleciało mi jak obiad po mocno zakrapianej imprezie. Aż do zakończenia...
1.Scena seksu pod koniec wydaje mi się nieco jakby z innej bajki... nie uważasz?
2.Rozwalenie połowy armii za pomocą strzał na linkach nie za bardzo mi się klei. Zalatuje trochę Mcgyverem.
W sumie tylko co do zakończenia miałbym zastrzeżenia. Nie specjalnie mnie przekonuje.
Ode mnie tyle.
Pozdrawiam.