Ciekawa historia. Chociaż nie lubię SF to tu podoba mi się, że takie umiejscowienie w czasie akcji jest punktem wyjścia do przedstawienia funkcjonowania społeczeństwa, ludzi. Wyrazisty Brockt, jego motywacje są zrozumiałe, ogólnie dość dobrze skonstruowane charaktery.
I zdecydowanie lepiej czytałoby mi się to jako opowiadanie. Słowa, choć przemyślane, grają tu główną rolę, obraz jest często zbędny (realizacja takiego scenariusza byłaby, w warunkach amatorskich, bardzo trudna, możliwe też, że właśnie amatorska (płytka) jakość filmu, przyćmiłaby jego (głębszy) sens, poza tym po co konstruować tak skrupulatnie nowoczesny świat, jeśli ma on być tylko pretekstem?).
Kolejnym argumentem, że ta historia jest niezbyt filmowa jest długość scen, w których elementy świata nie mają wielkiego znaczenia - bo znaczenie ma rozmowa bohaterów.
Duża ilość przebitek zamiast urozmaicać akcję, sprawia, że jej główne miejsce wygląda ubogo i tym bardziej nie wnosi nic do akcji, jest tylko miejscem gdzie następuje dialog.
Ale, tak jak napisałem wcześniej, historia naprawdę ciekawa. To może by prozą?;)
|