akacja napisał(a):
delikatnie prowadzona narracja, która nie nudzi. ma fantastyczne wyczucie chwili.
!
Tak , styl i rytm jego narracji przypomina mi czasami atmosferę filmów Antonioniego : akcja tak "leniwie" się toczy , jakby od niechcenia , bohaterowie nie istnieją samoistnie lecz stanowią wyrazny i nieodłączny element "otoczenia" , kreowanie nastroju niedopowiedzenia i "niezwykłości" itd. Ostatnio słyszałem tu i ówdzie głosy oburzenia na werdykt tegorocznego jury - oto niektóre z nich : "Po co Malickowi złota palma " ? , " Jakim prawem na festiwalu wygrał film amerykański " ? , " Jak to możliwe że jury tak szacownego festiwalu przyznało główną nagrodę filmowi z Bradem Pittem" ? itd... Z góry założyłem że autorzy
powyższych uprzedzeń nie mieli zielonego pojęcia kim jest autor "Drzewa zycia" i jak bardzo jego podejście do kręcenia filmów ( a nawet jego filozofia życiowa ) nie różni sie niczym od stylu artystycznego wielu wybitnych twórców kina europejskiego. No bo kim tak naprawdę jest Malick ? Twórcą znanym z tego , że kręci filmy w żółwim tempie i z dziesięcioletnim odstępem ? Wielkim outsiderem kina amerykanskiego , któremu zdecydowanie bliżej do nastrojowych filmów Antonioniego niż do podpierania sie kinem gatunków ? Czy jego "Cienka czerwona linia" ( w mojej opinii bezdyskusyjne arcydzieło ) w ogóle kwalifikuje sie do tego by określać ją jako film wojenny ? Co z tego , że przed naszymi oczami wędrują tabuny żołnierzy z karabinami w ręce , a w oddali co chwila słychać wybuchające granaty ? Takich scen jest w filmie wiele. Ciekawsze jednak wydaje sie to co "pomiędzy" : momenty ewokujące ciszę , spokój ( choć pozorny ) i refleksję. Jakby dwa filmy w jednym - który dominuje ? Moim zdaniem ten drugi : najlepsze sceny w filmie oscylują własnie wokół tego, co dzieje sie w psychice ( Malick zapewne powiedziałby : duszy ) żołnierzy , a nie na polu walki. Okazuje sie, że z piekła zwanego wojną, można choć na moment uciec. Zadziwiająca jest też w twórczości amerykanina konsekwencja z jaką filmuje przyrodę , pejaże itd. Najprościej byłoby powiedzieć, że stanowi ona jakby odzwierciedlenie stanu ducha ludzi którzy sie z nią stykają. To jednak byłoby zbyt proste. W sekwencjach eksponujących naturę u Malicka jest coś "poza " i "ponad" : jakby stanowiła ona ostateczną deskę ratunku dla zgnębionych i poniżonych bohaterów , ich jedyną drogę wyjscia. W "Cienkiej czerwonej linii" bohater grany przez Caviezela podobnie to odczuwa : w momencie gdy ginie , Malick zamiast pokazywac nam jego podziurawione przez kule ciało , pozwala mu raz jeszcze "zanurzyć się" w tym "odczuciu". Ale inni tego nie rozumieją.Ich przegrana tym bardziej sie uwydatni.