Byłem wczoraj w kinie na "Jestem" Doroty Kędzierzawskiej. Jestem zawiedziony!
Ale zacznę od mocnych stron filmu. Są to niewatpliwie zdjęcia! Artur Reinhart (i jego ekipa
) postarał się. Film jest bardzo plastyczny. Kolory są bardzo naturalny. Za każdym razem dostajemy świetny, naturalny odcień skóry bohatrów, a jednocześnie całość obrazu popada w barwę raz do żółtą raz niebieską (tą pierwszą cześciej). Kadry również zadziwiają. świetna kompozycja ujęć połączona ze scenografią dają świetny efekt. Szczególnie podobało mi się ujęcie lasu z ogromną ilością złotych liści na ziemi.
Co do częsci merytorycznej. Z bólem stwierdzam, że mamy kolejny film w stylu "Ono" itp. Bohater jaki jest na początku taki zostaje do samego końca. Nie obserwujemy żadnych przemian (może to i fajnie dla niektórych, ale to staje sie już jakimś rytuałem w polskim kinie "mlodych pokoleń". [w pewnym momencie miałem nadzieje, że bohater zrobi coś przełomowego gdy wrzuca grającą zabawkę do wody - dla tych co ogladali wiedza co ona symbolizowala - a tu jedna nasz bohater postanawia ja wyłowić] Kolejna rzecz to dialogi - dzieci w wieku 12 lat mówiących jak dorośli - porażka. Motyw pijanej dziewczynki też strasznie do kitu.
jakie są wasze opinie?