Forum Kamera!Akcja

ja nie dostrzegłem jakichś wad, możliwe że jakbym oglądnął film jeszcze raz to już bym jakieś wyłapał. A co do głosu Batmana to można się do niego przyzwyczaić

Widziałem dziś.
Cóż, mi akurat chrypa Bale'a BARDZO przypadła do gustu. Nie było jak w Spidermanie 3 gdzie Venom rozmawia głosem nastolatka z mutacją.

No i nikt nie zauważył chrypki Jokera?

Joker oczywiście brylant nad brylanty. Wyobrażacie sobie ile Ledger siedział przed lustrem i ćwiczył swoje śmichy, uśmieszki i okrzyki? Gdyby polscy aktorzy tak brali się do ról...

Sam film jak mówili poprzednicy miał momenty świetne (ołówek) i słabe (dwie łodzie). Natomiast mi bardzo podobała się konkluzja na samym końcu. Patetyczna? Owszem, również muzyka, ale właśnie w ostatnich minutach z pleców nie znikały dreszcze. Tak być powinno.

Ale też przekonałem się, że nie jest to wcale film wyjątkowy, jak przez wiele miesięcy głoszono w mediach i na forach.

Bardzo dobry, robi wrażenie, wgniata w fotel. Sztuka - raczej nie. No... może troszeczkę.

Dla mnie sztuka, niezła sztuka

taka ciekawostka co do przygotowania się Ledgera do roli clowna...

Dostał on w swoje łapki "The Killing Joke" z nakazem przeczytania i oczywiście wysnucia wniosków. Sporządził też notatnik, w którym uwzględnił wszystkie wiadome fakty na temat Jokera. Jak wygląda, co go śmieszy itd. Oprócz tego zamknął się na 6 tygodni w hotelowym pokoju, gdzie ćwiczył mimikę, śmiech i te wszystkie fajne rzeczy jakie widzielismy w filmie

Czytałem też, żę uratował jakąś kobietę na planie filmowym, a filmowy Alfred zapomniał swojej roli, gdy zobaczył kreację Jokera w scenie na przyjęciu.

Ledger. Dla mnie to będzie zawsze facet owiany legendą. Na krótko przed śmiercią stworzył tak wyrazistą kreację... To dla mnie prawie jak jakieś przeznaczenie...

uratował Maggie Gylenhall (filmowa Rachel Dawes), bo coś tam wybuchło i jej sie kiecka podpaliła

Prawda, Michael Caine zapomniał swojej kwestii z wrażenia ;D

Heath. Świeć Panie nad jego duszą [*]...jeden z moich ulubionych aktorów.

Nie wiem czy zwróciliście uwagę właśnie jak Caine zachowuje się w scenie, w której Joker wchodzi na przyjęcie i mówi "We are... tonight's entertainment". Rzeczywiście wygląda jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wie co za bardzo

nie przyglądnąłem się. I prędko nie bede miał okazji. Czekam na DVD...

Na temat samej fabuły nie będę się rozwodził, bo uczynili to moi przedmówcy.
Chcę skupić uwagę wyłącznie na osobie Heatha Ledgera (czytaj - Hita Ledżera) - odtwórcy roli Jokera.
Heath Ledger mając 16 lat uciekł ze swojej małej mieściny na drugi koniec rodzinnej Australii, aby zostać aktorem. Po wielu ciężkich doświadczeniach zaczął grać pomniejsze role w teatrach, później w niskobudżetowych filmach klasy B. Jego pasja zaczęła nabierać profesjonalizmu i dostał swoją życiową szansę u boku Mela Gibsona w filmie "Patriota".
Inna ważna rola, za którą był nominowany do oscara to postać kowboja-geja w filmie "Brokeback mountain". Tam można zobaczyć jego niebywały dar aktorski, wcielenie się w postać niemal całą duszą oraz wielką odwagę gry aktorskiej.
Do roli Jokera przygotowywał się bardzo skrupulatnie. Zaczął nawet prowadzić pamiętnik, w którym spisywał każdy dzień życia postaci Jokera. Ostatni tydzień przed rozpoczęciem zdjęć spędził zamknięty w swoim pokoju i trenował mimikę twarzy przed lustrem.
W trakcie zdjęć zaczął skarżyć się lekarzom na bezsenność. Twierdził, że kładzie zmęczone ciało do łóżka, ale umysł nadal pracuje na wysokich obrotach, przez co nie może odpocząć. Stwierdzono u niego przekraczającą wszelkie normy aktywność mózgową i przepisano leki nasenne. Kuracja niewiele pomagała, więc stopniowo zwiększano dawki leku, wtedy jednak aktor nie był zdolny do pracy, przepisano mu więc inne leki na pobudzenie. Leki niestety zaczęły kumulować swoje stężenie co w efekcie doprowadziło aktora do śmierci.
Wyjątkowy dar i talent, pasja gry oraz determinacja w połączeniu z postacią tak wyszukaną, jaką jest Joker nie mogła pozostać niezauważona. Aktor przeistoczył się w swoją postać, oddał jej swoje ciało i niestety również życie.
Osobiście mam nadzieję że jego wysiłek zostanie nagrodzony oskarem za całokształt bardzo krótkiej, ale niebywale ekspresyjnej kariery a jego gra aktorska, szczególnie jako Jokera na długo pozostanie w pamięci.

Sorry COPY, ale muszę trochę namieszać.


Ile to razy już słyszałem, że aktor wcielając się w postać ze zwichorwaną psyche mówił, że "Moja postać przenika mnie na wskroś. W pewnym momencie uznałem, że to postać jest mną a nie na odwrót. Zacząłem gorzej sypiać, popadłem w depresję. Moja żona zauważyła, że bardzo się zmieniłem." Magiczne dwie literki PR.
A na zakończenie wyznanie Michelle Williams, matki dziecka Ledgera: "Cierpiał na bezsenność odkąd pamiętam."

Kolejna ciekawostka.

Wtedy w podzięce pocałowała Legdera, a ten rzekł: "Twój brat całuje lepiej".

Zdaje się, że sięgamy do genezy aktorstwa. To powiedziałbym jest normalne, że jeśli traktuje się swoją postać jako pasję, hobby, zawód i chce się oddać jej charakter, konieczna jest pewnego rodzaju transformacja aktora. Ja chciałem jedynie zwrócić w wielkim uproszczeniu uwagę na ten aspekt aktorstwa, który raz lepiej a raz gorzej widzimy na ekranie, czyli integrację odtwórcy i jego postaci. Wyjątkowo rzadko widać POSTAĆ, a jedynie AKTORA WCIELAJĄCEGO SIĘ. I to miałem na myśli. PR owszem, ale Heath Ledger był osobą wyjątkowo skromną i jakoś nie robił wokół siebie zbyt wiele szumu, a jednak postaci grane przez niego są wyjątkowe i dopracowane aktorsko. Polecam również wywiady z aktorem dostępne na Youtube. Pokazują, jak się zachowuje poza planem. Mając porównanie można dyskutować dalej.

PoProstuMaciek
Tego nie słyszałem... Nieładnie z jego strony

GrayFox zobacz tutaj. Akurat jest ten fragment

http://film.onet.pl/zwiastuny/11047,3699331,filmy.html

Alfred stoi zaraz po prawicy Jokera, przy samej windzie jego twarz mówi wszystko.



GrayFox, Ledger był na planie w make-upie, więc nie był sobą tylko Jokerem Czyli zachował się normalnie, jak Joker

dokładnie to samo sobie pomyślałem że po prostu wczuwał się w role wariata, nie chciał ani na chwilę stać się miłym Heathem

Caine faktycznie wygląda jakby zapomniał jezyka w gębie

Ale i tak czekam na DVD...

Nikt już więcej nie widział filmu ? Nie chce podzielić się z nami swoimi wrażeniami, spostrzeżeniami?

Wróciłem na kilka dni do komputera, więc pozwolicie, że poruszę kolejny aspekt filmu. Wszyscy twierdzą, że Nolan zbliżył Batmana do komiksu, do jego prawdziwej atmosfery, czego nie ma u Burtona. Dla mnie z kolei jest zupełnie odwrotnie. BB i DK zupełnie oddalają gacka od komiksowego pierwowzoru. Gotham nie ma zupełnie swojej mrocznej, ponurej, komiksowej atomosfery (gdyby nie Joker w ogóle w DK nie czułoby się atmosfery metropolii przesiąkniętej do szpiku kości zbrodnią), Batman korzysta z uzbrojenia wojskowego produkowanego przez swoją firmę - a tego to w komiksie chyba nie było... Lucius Fox jako Q ... Nie ma prawdziwej bat-jaskini... Bruce Wayne nie jest wcale tak wielce szanowanym obywatelem, znanym, kochanym, wszędzie zapraszanym i traktowanym z honorami. Właściwie w ogóle nie ma Wayne'a jako takiego w filmach Nolana. Nie istnieje. Snuje się po ekranie i nikt go nie zauważa. Sam Batman pozbawiony znaczka na piersi i z denerwującą chrypą po za mocnych papierosach też nie jest już taki komiksowy. Joker? Genialna kreacja, ale odbiega od komiksowego pierwowzoru. Wszystko to służyło urzeczywistnieniu Batmana, wprowadzeniu go na inny poziom i choć w takiej konwencji miło się go ogląda (DK, bo BB to dla mnie największa klapa w historii kina akcji) to w porównaniu z konwencją komiksową w filmach Burtona zdecydowanie przegrywa. W mojej opinii.

Tu się Moore z Tobą nie zgodzę. Oprócz wątku z działem mikrofalowym odparowującym zasoby wodne (czy jakoś tak to było:P ) to BB bardzo mi przypdał do gustu. Jedyne co mi się nie podobało jeszcze za bardzo w BB to Katie Holmes (nie z wyglądu, lecz z kreacji )

Liam Neeson, opary koszmaru, woodu, tybetańscy mnisi... Papka bez pomysłu, idei i wybzdurzanie na siłę. Batman tam w ogóle nie istniał. Zjadły go zupełnie nierealistyczne badziewia (a film miał być taki "down to earth"...)

Ras al Ghul, Ninja, i jak to powiedziałeś ta papka bez pomysłu jest powrotem do korzeni komiksowych - to wszystko było w komiksach o Gacku

Zgadzam się z Moor'em, że niestety Gotham Nolana wypada blado w porównaniu z tym co osiągnął Burton. A można było się postarać – i nie mówię tu, o czystym kalkowaniu tego miasta(bo i tak pewnie by Nolanowi nie wyszło), ale o odrobinie wysiłku. Bo do tego Gotham niestety Batman nie pasuje. Śmiem nawet stwierdzić, że film wypadałby o wiele lepiej bez człowieka nietoperza, i jego gadżetów – które po prostu gryzły się z tym miastem. A wtedy przypuszczam wyszedłby znakomity film sensacyjny.
Jeszcze co do roli Jokera - owszem Ledger zagrał tą postać bardzo dobrze... Ale zarazem tylko bardzo dobrze. Stworzył postać demoniczną, straszna, a zarazem budząca jakiś odruch politowania. Jego rolę mogę porównać z Pingwinem granym przez Dannego DeVito - obie te kreacje bardzo mi się podobały, jednak czegoś brakowało. Aaa… Nie mówiąc juz o tym, że Akademia chciała wręczyć Dannemu Złotą Malinę Wyobrażam sobie jaki skandal by wybuchł, gdyby nominacje taką otrzymał Ledger...