smiler napisał(a):
(...)filmowcy powinni być bliżej muzyków i odwrotnie
(...)Myślę, że wszyscy powinniśmy się uczyć porozumiewać się ze sobą i nie bać się mówić tego co naprawdę myślimy.
(...)powinni maksymalnie korzystać, z tego, że są muzycy choćby tacy jak ja, którzy w czynie społecznym piszą muzyczkę
Szkoda że mnie olałeś, jak chciałem z Tobą porozmawiać.
Co do tematu wątku: sam tak robiłem, łapałem do WAV ulubioną empetrójkę i synchronizowałem obraz pod muzykę, aby wyprowadzić jak najlepszy mix i pochwalić się przed kumplami. To jest bardzo świetne ćwiczenie, ale byłem młody i głupi
Teraz poważne produkcje robie z myślą o poważnych kontaktach z poważnymi kompozytorami, bo to jedyna droga do szerokiej emisji powstałego materiału.
Produkuję też tzw. "pierdoły", jakieś wakacje, i inne "domowe" smaczki, łapę muzykę free (pełno tego) i załatwione - ale można się nieźle naciąć. W końcu co to za problem utworzyć konto, władować cudzą muzykę, podpisać jako swoją i udostępnić światu? To dopiero masakra.
Bardzo wielu młodych filmowców tak zaczyna i tak będzie zaczynało, usłyszy fajną spiraconą mp3, wrzuci do premiera i zacznie wklejać wszelkie różne najdziwniejsze fragmenty ze swoich kiepskich filmików. Dla niego to zabawa i ćwiczenie.
Gdy się już nauczy warsztatu i będzie miał do zrobienia coś ambitniejszego, zacznie szukać rozwiązania problemu praw autorskich i tak samo było w moim przypadku. Trafiłem na Roberta Ignisa, z którym świetnie się dogadałem i kompozytor jest teraz bardzo sławny w moim mieście i regionie, bo trafił do 50-80 tyś widzów i do Berlina, UK, stanów... Bardzo mnie cieszy że tak świetni ludzie chodzą po tej ziemi.
Reasumując, dokładnie - z przymrużeniem oka - trzeba patrzeć na "youtubowe" przypadki, bo to kosmiczny freestyle. Nawet sam tam znalazłem swój film rozcięty po 10 minut
sam fakt, że ktoś go tam umieścił był przyjemny i zaskakujący. Pogadałem z "Grzesiem", żeby usunął, bo właśnie sam wrzuciłem rozcięty film
i aby się nie dublowały i miałem lepszą jakość.
Opiszę też pewien przypadek, który miał miejsce i dot. obrazu:
Była pewna publiczna prezentacja miasta, a że miałem bardzo dużo materiału z filmu, poproszono mnie o przygotowanie fragmentu do prezentacji. Całość prezentacji składała się z materiału ok. 3 twórców. Wystartował pierwszy fragment i w połowie pojawiły się 2 przebitki z mojego filmu. Nie muszę pisać, jak to głupio wyglądało, jak zaraz po tym leci mój fragment i pojawiają się te same przebitki?
Jak zobaczył to dyrektor, to jedynie mi powiedział, abym tego młodzieńca nie zabił od razu
Chłopak nim zmontował, dostał wytyczne - zrób podobnie jak w tym filmie (i tu wskazanie na mój film). Potraktował to zbyt dosłownie. Za taką publiczną emisję, mógłby beknąć niezłe odszkodowanie, ale... młody, uczy się, już wie aby tego nie robić, bo miejska scena z ekranem na 11m, to nie youtube marnej jakości.
Filmowcy i kompozytorzy - walczcie, gdy wasz materiał został niewłaściwie użyty i ktoś się na nim bogaci lub się nim ostro lansuje, ale przymrużcie oko, gdy jakiś młodzian jeszcze się bawi, bo młodość idzie w parze z głupotą i rządzi się własnym prawem