Forum Kamera!Akcja
http://kameraakcja.pl/

Przeczytane: Telenowele młodych
http://kameraakcja.pl/viewtopic.php?f=53&t=1526
Strona 1 z 1

Autor:  santi [ 23 Gru 2006, 13:17 ]
Temat postu:  Przeczytane: Telenowele młodych

W dzisiejszej Wyborczej jest felieton Tadeusza Sobolewskiego:
http://www.gazetawyborcza.pl/1,76842,3811503.html

Nie miałem okazji zobaczyć żadnego z tych filmów natomiast czytając ten tekst czuję jakbym widział je wszystkie. No, moze z wyjątkiem ostatniego. W każdym razie trudno się dziwić, że polskie kino jest jakie jest skoro młodzi już na starcie nurzają się w beznadziei, pasywności i tanim tragizmie. Panie i panowie: Śmierć Teresce!!! Plac Zbawiciela zrównać z ziemią a żurek wylać!

Autor:  LGF [ 23 Gru 2006, 13:48 ]
Temat postu: 

No cóż, nic tylko zaryć się pod kołdrę i płakać :? Ale trudno się dziwić, że powstają takie a nie inne filmy, skoro w Polsce wszystko w garści trzyma "stara szkoła". A kryteria selekcji pomysłów są - że tak powiem - jeszcze z innej epoki.
Dla przykładu powiem, że w ISF, komisji selekcyjnej przewodniczy szanowny pan Józef Gębski, dyrektor AFiTu, dla którego takie właśnie filmy są miodem dla ust. No to jak taka komisja może przepuścić coś innego? Coś radosnego? Coś co zaistnieje nie tylko w Polsce. Ehh, mam nadzieję, że i u nas w końcu będzie rewolucja. Że będzie tak jak w Stanach, gdzie pokolenie Spielberga wygrało ze starym Hollywood.

Autor:  santi [ 23 Gru 2006, 13:59 ]
Temat postu: 

LGF napisał(a):
Dla przykładu powiem, że w ISF, komisji selekcyjnej przewodniczy szanowny pan Józef Gębski, dyrektor AFiTu,
A więc nie ma nadziei....

Taki Spielberg, Coppola, Lucas i inni z tego okresu to pokolenie reżyserów po szkołach filmowych. Ich edukacja nie ograniczała ale dała narzędzie realizacji własnych wizji a u nas uczy się kopiowania jednego "słusznego" kierunku myślenia.

Autor:  grzes [ 23 Gru 2006, 13:59 ]
Temat postu: 

Młodych jest wielu i są różni. Jedni wolą kręcić filmy pogodne i zabawne, inni trzmającą w napięciu grozę i kryminał, a jeszcze inni chcą kręcić o bezrobociu, brzydocie, raku i alkoholiźmie. Problem leży gdzie indziej - możni tego kraju, którzy spośród całego spektrum młodych twórców promują właśnie tych ostatnich, a kinem jarmarcznym się brzydzą. Aż dziw bierze, że nie wzorują się na zagranicznych, proszę pana. No i panie i kto za to płaci?

Autor:  santi [ 23 Gru 2006, 17:07 ]
Temat postu: 

Pan za to płaci... dlatego nie chodzę na polskie filmy. Wystarczy, że zrobili gniota za moje podatki to jeszcze mam płacić za bilet a po wyjściu z kina będę czuł się gorzej niż przez wejściem? Do bani taka filozofia.
Nigdy nie dogonimy Francuzów czy Anglików... nawet w Norwegii potrafią nakręcić lepsze komedie.

Jestem za równowagą we wszystkim i dlatego stawiam na jarmark. Gębskie kiedyś wymrą i nadejdzie czas na polskiego Lucasa czy Rodrigueza. Zresztą... kiedyś nikt nie wierzył, że polska literatura fantastyczna może się sprzedać ale Supernova udowodniła, że może. Potrafimy robić lasery, sprzedawać autobusy do Niemiec... na film przyjdzie pora choć wymaga to zmiany sposobu myślenia a wtedy i pieniądze się znajdą. Trzeba tylko odbudować zaufanie do polskich produkcji rozrywkowych.

Autor:  Mokotowski [ 23 Gru 2006, 19:02 ]
Temat postu: 

Kluczem jest zdanie: "Reżyserzy sami piszą scenariusze i dobierają sobie ekipę złożoną również z debiutantów".
Jak w takich warunkach może powstać cokolwiek dobrego? Nie może.
Czy nie uważacie, że reżyserski debiut powinien odbyć się pod okiem i w towarzystwie "starych repów"? Czy reżyser, zamiast pisać samemu, powinien wziąć na warsztat coś, co napisał fachowiec?

Wiem, w tym towarzystwie nie jest to stwierdzenie, które spotka się już nie z uznaniem, ale choćbby ze zrozumieniem. Ale taka jest bolesna prawda.

Autor:  grzes [ 23 Gru 2006, 20:18 ]
Temat postu: 

santi napisał(a):
Zresztą... kiedyś nikt nie wierzył, że polska literatura fantastyczna może się sprzedać


Lem sprzedaje się dobrze od półwiecza. Kiedyś wpisałem w google "Lem Solaris" i patrzyłem, co się będzie działo, i znalazłem m.in. wykaz lektur na stronie jakiejś amerykańskiej szkoły, w którym "Solaris" figurował.

Autor:  santi [ 23 Gru 2006, 21:15 ]
Temat postu: 

Mokotowski napisał(a):
Kluczem jest zdanie: "Reżyserzy sami piszą scenariusze i dobierają sobie ekipę złożoną również z debiutantów".
Jak w takich warunkach może powstać cokolwiek dobrego? Nie może.
Czy nie uważacie, że reżyserski debiut powinien odbyć się pod okiem i w towarzystwie "starych repów"? Czy reżyser, zamiast pisać samemu, powinien wziąć na warsztat coś, co napisał fachowiec?

Wiem, w tym towarzystwie nie jest to stwierdzenie, które spotka się już nie z uznaniem, ale choćbby ze zrozumieniem. Ale taka jest bolesna prawda.


Tu się zgadzam. Przypadki w historii kiedy coś naprawdę wybitnego wyszło spod jednej ręki są naprawdę nieliczne i dotyczą takich tuzów jak Chaplin czy Allen. Amatorzy i debiutanci są skazani w większości przypadków na twórczość własną i różne tego skutki obserwujemy. Chore jest, że jak w przypadku niesławnego pana Gębskiego i LGFa stary remiecha zamiast radzić jak ktoś ma realizować swoje cele mówi mu, że powinien te cele zmienić na takie to a takie.

Popatrzmy na nasze małe forum. Jedni się ogłaszają "młody reżyser szuka scenariusza" i nikt mu tego scenariusza nie chce dać bo w większości przypadków nawet nie wiadomo kto zacz i co umie. Z drugiej strony mamy "scenariusze do oceny"... trudno tu cos dodać - zjawisko samo w sobie. Głównie dysputy nad szerokością wcięcia. I wreszcie gotowe dzieła autorskie - filmy gdzie reżyser i scenarzysta w jednej osobie będą bronić każdej klatki i każdego przecinka.

Osobiście uważam, że film musi być robiony w grupie inaczej nie wyjdzie. Jeden punkt widzenia to za mało. Musi być ktoś kto zna się lepiej na danej działce i jest w stanie powiedzieć reżyserowi, że to czy tamto jest do d..y. Zwłaszcza, że "my artyści" mamy szeroko rozwiniętą miłość własną :)

Co do Lema - mówię o czasach współczesnych nam czyli o ostatnich 17 latach vide wywiad z Sapkowskim w ostatniej Polityce (chyba polityce). Nie można sprowadzać literatury gatunkowej tylko do jednego autora. Mówię o debiutach książkowych. Skala i zjawisko nieco inne ale analogia myślę czytelna.

Autor:  Arra [ 24 Gru 2006, 10:34 ]
Temat postu: 

Mokotowski napisał(a):
Kluczem jest zdanie: "Reżyserzy sami piszą scenariusze i dobierają sobie ekipę złożoną również z debiutantów".
Jak w takich warunkach może powstać cokolwiek dobrego? Nie może.
Czy nie uważacie, że reżyserski debiut powinien odbyć się pod okiem i w towarzystwie "starych repów"? Czy reżyser, zamiast pisać samemu, powinien wziąć na warsztat coś, co napisał fachowiec?

Wiem, w tym towarzystwie nie jest to stwierdzenie, które spotka się już nie z uznaniem, ale choćbby ze zrozumieniem. Ale taka jest bolesna prawda.



Ech i to niestety bolesna prawda, albo musisz sam krecic swoje filmy i nawet jesli masz umiejetnosci to wyjdzie gniot, bo jak wiadomo czlowiek orkiestra w filmie sie nie sprawdza. A ten kto ma mozliwosci na ekipe etc. akurat albo tego nie doceni (moze czasem chcac jak najwiecej przypisywac sobie - ale to tylko moja sugestia), albo tez zrobi gniota bo sam nie wie czego chce. Jak tu kurde pracowac??? ide poszukac alternatyw!

Autor:  Mokotowski [ 25 Gru 2006, 17:17 ]
Temat postu: 

Problemem jest owa "miłość własna" twórców. Oczywiście łatwo jest zrozumieć stan ducha pod tytułem "ja tym wszystkim tandeciarzom pokażę", ale jeśli ktoś nie umie sobie z tą chorobą wieku dziecięcego poradzić we własnym zakresie, to prędzej czy później polegnie.
A co do tendencji panujących wśród aktualnej kadry wykładowców, to chciałbym nieśmiało zwrócić uwagę na pewną prawidłowość: za nauczanie na ogół biorą się ci, którzy wypadli z obiegu (oczywiście, są wyjątki, wiem). Przemiana pokoleniowa tak właśnie w naszej kinematografii działa - warto sobie przypomnieć, kiedy ci pedagogowie zrealizowali swoje ostatnie WARTOŚCIOWE dzieło.

Autor:  santi [ 25 Gru 2006, 17:29 ]
Temat postu: 

Trudno się z tym niezgodzić ale są też wykładowcy, którzy pracują w zawodzie, nie mają jakichś specjalnych frustracji na swoim punkcie i uczą bo chcą troche dorobić albo to lubią. Generalnie jest to zasada odnosząca się do nauczycieli w każdym środowisku (w podstawówce uczyła mnie muzyki niespełniona śpiewaczka - głos miała dobry ale charakterem ustępowała tylko Pol Potowi) i skutecznie zniechęcała to nauki.
Są tacy któzy do znudzenia będą ci puszczać "Obywatela Kane'a" (co akurat nie jest głosem przeciwko temu filmowi) ale są i tacy którzy będą gubić sztuczną szczękę zachwycając się "Sin City".

Choroby wieku dziecięcego nie są groźne o ile mijają z wiekiem bo potem to już trzeba być prawdziwym geniuszem żeby takie podejście uszło na sucho.

Problem zaczyna się kiedy na wykładowcę tkwiącego we frustracji trafi młody gniewny festiwalowiec i zaczną wspólnymi siłami cofać polskie kino.

Strona 1 z 1 Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/