Ja wyznaję zasadę, że ostateczna decyzja należy tak czy siak do reżysera. Film to praca zespołowa, należy słuchać rad i sugestii innych członków ekipy, ale należy je traktować tylko jako głos doradczy, a nie decydujący.
Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy na planie pojawia się pięć osób, każda z inną koncepcją zrobienia jakieś sceny i każda z nich rości sobie prawo do realizacji według jej pomysłu.
Racja, są osoby mniej i bardziej zaangażowane w proces twórczy (do tych bardziej należą z pewnością scenarzysta, reżyser, operator obrazu i często producent). Hmm, dobrze by było, gdyby do tych osób należał także montażysta, bo to pozwoliłoby uniknąć wielu błędów już na etapie koncepcyjnym, no ale ten zawód nadal traktuje się u nas po macoszemu
Jam session? Zostawmy to muzykom...