Grzegorz napisał(a):
Dla podkreślenia moich słów, popatrz na to od strony statystycznej. Ile zostało tu wymienionych ścieżek dźwiękowych? - niech będzie to nawet 200 soundtracków, a ile w tym samym czasie powstało filmów? - dziesiątki (setki?) tysięcy. Jak zatem widzisz, rozmawiamy tutaj o naprawdę bardzo nikłym procencie ścieżek dźwiękowych. Stąd też właśnie moje stwierdzenie, że w większości przypadków soundtracki są nudne i przechodzą zupełnie niezauważone.
a ja się właśnie z tym nie zgodzę - owszem filmów powstaje od cholery, a co za tym idzie soundtracków do nich, ale to nie jest tak, że są to same tapety czy nudne, nie sprawdzające się tła. W takim przypadku kompozytorzy nie byliby znani, nikt nie wydawałby płyt, bo to by było po prostu nieopłacalne.
Mokotowski napisał(a):
Myślę, Mefisto, że powinieneś się pogodzić z pewnym faktem: pisanie muzyki do filmu to konieczność wejścia w pewną konwencję i poddania się pewnym ograniczeniem, które ta konwencja nakłada. Można być genialnym kompozytorem, mistrzem pisania na orkiestrę, ale jeśli się podejmie grania "do kotleta" - to trzeba to robić tak, by publiczność była zadowolona. Ostatecznie nikt do takiej pracy nie jest brany z łapanki. Najwięksi w historii muzyki pisali różne duperele, bo mieli na nie zamówienie. I tyle.
I owszem - myślisz, że tego nie wiem? Ale to wcale nie oznacza, że muzyka filmowa zasługuje na jakieś gorsze traktowanie. Jak napisałem powyżej - świat nigdy nie usłyszałby o Zimmerze, Goldsmith (cholera, jak to odmienić?
) i tysiącu innych, gdyby tworzyli tylko niestrawne poza ekranem papki
pjkorab napisał(a):
Tak to zresztą jest w każdej muzyce: większość tego to gnioty, albo coś przeciętnego.
powiedziałbym raczej, że pół na pół dokładnie
Cytuj:
Zawsze było pełno takich tapeciarzy, których historia po prostu nie zapamiętała.
No jak ktoś jest 1. muzykiem, a 2. fascynatem muzyki filmowej, to zwraca uwagę na muzykę w filmie może bardziej, niż powinien... Dla reszty muzyka może być tylko niezauważalnym czynnikiem, który wpłynął na odbiór filmu.
oczywiście, że zawsze są tapeciarze - dlatego też sporo kompozytorów muzyki jest zupełnie nie znanych nawet fanatykom - jednak z Waszych wypowiedzi wynika, jakoby 90% MF zasługiwało na potępienie, a tak nie jest.
Owszem słucham głównie MF (to tak a propos wcześniejszego pytania), ale to nie znaczy, że mam klapki na oczach - potrafię rozróżnić tą naprawdę wartą uwagi poza filmem, od tej sprowadzającej sie jedynie do ilustracji danej sceny i nic ponad to. Zresztą MF jest na tyle bogata, że wykorzystuje właściwie wszystkie obecne style i rodzaje muzyczne, więc to też nie do końca sprawdza się podział na fascynatów i całą resztę. Oczywiście, że ci pierwsi więcej znajdą w tym wypadku dla siebie, ale przecież nie raz i nie dwa ścieżka dźwiękowa biła rekordy popularności wśród ogółu. A to o czymś świadczy.
Cytuj:
Eh, naprawdę byłoby miło, gdyby przy okazji omawiania swoich gustów muzycznych, czy filmowych, czy jakichkolwiek (bo to przecież nie dyskusja na tematy polityczne, czy religijne...) ludzie nie obrzucali się błotem. I uczestnictwo w życiu tego forum byłoby znacznie przyjemniejsze...
już przeprosiłem - tak czy siak kończę z mojej strony: powiem tylko, żebyście dali MF drugą szansę