Ostatnimi czasy zaczyna "wchodzić" bardziej do nas kino europy wschodniej, azjatyckie, bałkańskie, rosyjskie. To są bardzo ciekawe propozycje, zwłaszcza kino czeskie, które nie opiera się tylko (jak to się powszechnie uważa) na abstrakcyjnym humorze i sytuacjach. Takie "Bobule" z 2008 roku to przednia rozrywka z fabułą wręcz amerykańską, tylko opowiedziana w taki ciepły, europejski sposób. Powoli, często z przymrużeniem oka, z takim ciepłem nawet w stosunku do bohaterów mniej pozytywnych. To jest główna różnica obecnie między kinem europejskim a amerykańskim - sposób opowiadania. Kiedyś to w Europie kręciło się filmy o spadającej kropli z kranu (czyli ogólnie filozoficzne
) a w Stanach robili sieczkę dla mas a obok tego rewolucyjnie egzystencjalno-filozoficzne filmy takie jak chociażby Obywatel Kane. Szkoda, że ten drugi nurt się tam załamał.