Nigdzie nie napisałem rzeczy, które mi wkładasz w niby moje słowa. Gdzie napisałem 100 tyś? Przytaczać należy rzeczowo, bez wyolbrzymiania.
Chyba wiem na czym polega Twoja sprawa.
My (o ile tak to mogę tu napisać) rozróżniam FILM (jako pełnowartościową produkcję opartą o całą masę przygotowań, ekipę, grę aktorską, postprodukcję, udźwiękowienie itp.) od filmu (jako materiał uzyskany na podstawie łapania jak co leci i montowania w coś tam, aby uratować jakąś logikę czegoś tam, na co patrzy widz jakiś tam).
FILM nie jest równy filmowi. Dlatego mamy tzw gnioty i gniotobodobne produkcje, które tylko z definicji "ruchomy obraz z dźwiękiem" nazywają się filmami, oraz wypasione, pomysłowe cudeńka, świetnie zrealizowane (nie zależnie od budżetu), które pięknie się ogląda i są to FILMY.
I teraz problematyka - jak z wesela (film), zrobić coś cacy (FILM)? Jest prosta odpowiedź - trzeba podejść jak do tematu jak do produkcji FILMU, a musi być coś co zachwyci... jak kobieta... musi mieć to coś...
Tak to widzę i chyba o to cały ten bajzel. Dla mnie filmy z wesela, to nie FILMY, to taka... relacja, wideorejestracja w postaci pamiątki... Oczywiście nikt nie mówi że się nie da z wesela zrobić FILMU, tylko taki FILM będzie FILMEM, tylko wtedy, gdy osoba nie mająca nic wspólnego z uczestnikami FILMU, będzie zachwycona w liczbie kilku/nastu krytyków FILMOWYCH, inaczej to kolejny film czyli gniot, ale oczywiście super hiper film dla uczestników.
Oczywiście każdy życzy Ci sukcesów jeśli będziesz chciał tego dokonać, czyli zrobić FILM z wesela, konwenanse są po to by je pokonywać