To może ja też się wypowiem. W sprawie pana loopacka podzielam zdanie Santiego i Grzesia (a z Grzesiem się rzadko zgadzam... - o czym pewnie nie wie bo ja równie rzadko się wypowiadam - chyba, ze ktoś mnie mocno wnerwi tak jak teraz loopack).
Po pierwsze jedna "widokówka miasta", artysty nie czyni. Co więcej wspominałeś kiedyś, że tak naprawdę to ten film jest dla Kielczan bo oni jedynie są w stanie odwołać się do uchwyconych w nim obiektów. No nie najlepiej to o filmie świadczy... Dobra "widokówka" nie powinna ode mnie wymagać wcześniejszych przygotowań - po prostu kręć to co się broni same, a jak się nie broni to znajdź sposób aby to pokazać inaczej, bardziej oryginalnie, tak jak nikt tego nie pokazał. I nie krytykuj poczynań w 3D innych użytkowników, bo przepraszam, ale trójwymiarowej czołówce twego filmu wiele jeszcze brakuje... Tyle narzekań. Przejdźmy do sedna:
Kręcenie wesel. U nas niestety kojarzy się to jedynie z określeniami "ślubokręt", "kamerować", etc. Duży błąd z naszej strony. Profesja ta, że tak powiem (odnosząc się do waszej rozmowy amator vs. profesjonalista), wymaga wielu umiejętności i jest, tak naprawdę, szalenie trudna. Zrobić dobry, wzruszający, reportaż z wesela to nie lada sztuka.
Z autopsji powiem tyle: zdarza mi się wykonać wesele. Raczej dla znajomych (znajomych znajomych etc.), ponieważ nie jestem fanem pijanych zabaw weselnych i angażuję się w projekt jedynie wtedy kiedy wiem, że nie będzie to wyglądało jak wesele w przygnębiającym filmie Smarzowskiego... Staram się też (i na razie mi się udaje) nie tworzyć cztero-godzinnych filmów tylko mówię, że robię reportaż do 1h + skrót 15min. A jak ktoś chce to dostanie materiał bez montażu na płytach. Co więcej może to się wydać dziwne, ale robię to dla przyjemności. No po prostu miło jest popatrzeć na to jak się ludzie kochają (mimo, że czasem najbardziej na ślubie). No i praca z takim klientem nie jest zbyt uciążliwa: wymagania są (po części niestety) niskie, praca przyjemna a radość klienta niezwykła w innych profesjach. Już naprawdę trzeba coś nieźle zawalić, aby się para młoda wkurzyła... Czy zostałem kiedyś nazwany kamerzystą? Ależ oczywiście! Przez wiele osób i wiele razy. I co z tego. Ja wiem, że wielu osobom, ich ogromna duma przeszkadza w uznaniu takiego faktu, no ale co robić. Tak się utarło. Można poprawiać i wprawiać ludzi w zakłopotanie, ale i tak nic to nie zmieni... Po części to jest tak naprawdę śmieszne a nie wkurzające...
Więc następnym razem kiedy ktoś Cię o coś takiego poprosi to przemyśl i schowaj urażoną dumę bo może wyjdzie z tego coś naprawdę fajnego (jaki rym wyszedł...). A w wolnych chwilach nocnych zapraszam na
http://www.stillmotion.ca/ - Choć ceny mają astronomiczne są zajęci aż do 2009 roku. Jeśli ktoś w Polsce nakręci mi coś takiego to naprawdę będę pod wrażeniem...
------------- dodane ----------
loopack napisał(a):
Widzę to po prostu tak, jakby Kubicy kazać wozić paką ziemniaki do sklepu.
Maskara... Kiepskie porównanie. Zarówno w jednym jak i drugim kierunku.